Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Dobre myśli :)

Nominacja Dobrych Myśli ma na celu przypomnienie sobie chwil, które malują uśmiech na naszych twarzach i powodują, że nawet pochmurny dzień staje się piękny. Mnie zaprosiła moja Kochana Ślifka - moja Emocjonalna Siostra :* Myśl pierwsza: Kiedy zamykam oczy i myślami sięgam do dzieciństwa widzę las. Pamiętam, jak tata zabierał mnie jesienią na grzyby i szliśmy przeważnie tylko we dwoje. Trzeba było bardzo wcześnie wstać, ale nie marudziłam, uwielbiałam jak tata prowadził nas tymi swoimi tajnymi ścieżkami, sadzonkami, zagajnikami. Kiedy znajdywał jakieś "swoje" miejsce mówił - tam w tej sadzonce powinny być kozaki czerwone albo jakieś inne grzyby. Ja wchodziłam we wskazane miejsce, zbierając po drodze każde możliwe robactwo i z radością zbierałam to, co tam znalazłam. Do lasu chodziłam też z mamą, ale to były inne wyprawy - zbieranie jagód było bardziej ciężką pracą uczącą cierpliwości niż relaksem. Tak czy inaczej do tej pory uwielbiam tę ciszę, spokój, sarny przebiegaj

Niby dwie ręce, a jednak...

Dzisiejszy wieczór. Dzieć wykąpany, nakarmiony, syropek dany. Mamcia skorzystała więc z okazji i wskoczyła do wanny. Wiecie - maseczka na twarz, odżywka na włosy, kosiarka do ręki, bąbelki i ogólnie pełen relaks połączony z kompleksowym odgruzowywaniem. Raz na jakiś czas trzeba i koniec. Wtem słychać nieśmiałe pukanie do drzwi łazienki... - Kochanie... - to mój małżonek głosem błagalnym, jak się okazało nie bez powodu. - No co tam?? - Kuba zrobił kupę... - No to zmień mu pieluche. - Kochanie... - jeszcze większe błaganie. - Ja teraz na pewno nie wyjdę z wanny, mowy nie ma. Musisz przebrać i tyle. Dobrze, że w domu jest jeszcze babcia, która uratowała zmysł powonienia mojego Męża i dupkę mojego dziecka... Męskiego honoru niestety nic nie było już w stanie uratować ;)

Złudzenie

Mam koleżankę ze studiów. Taką, którą do tej pory uważałam, za dobrą a nawet bardzo dobrą, jeśli nie przyjaciółkę. Ot trzymałyśmy się razem we cztery i choćby nie wiem co, co jakiś czas była choćby krótka wiadomość - co u Was, jak żyjecie, jak Wam się układa. I chociaż nasze drogi rozeszły się po świecie, to mam świadomość, że jak do którejś z nich napiszę, to zawsze otrzymam odpowiedź. A i mnie nieraz mile zaskoczy telefon, bądź obszerniejsza wiadomość na fb. No ale wróćmy do tej koleżanki. Zawsze była najbardziej skryta z nas wszystkich. Ale też mieszkamy najbliżej siebie, nasi mężczyźni znają się jeszcze ze szkolnych czasów, więc pizza w czworo, teraz pięcioro raz na jakiś czas się zdarzała. Zawsze też przy tej okazji opowiadałyśmy sobie co tam u nas, a właściwie ostatnio to my opowiadaliśmy z Markiem, a oni głównie słuchali. (Dopiero teraz sobie to uświadomiłam). Ostatnio miała miejsce sytuacja, która każe mi sądzić, że przeceniłam naszą znajomość.  Nie chcę się wdawać w szc

Nie wierz nigdy.... facetowi idącemu na męskie spotkanie

Czy wspominałam, że z domu wyniosłam coś, co nazywam wstrętem do alkoholu?? No to wspominam. Sama piję mało, a nie cierpię straszliwie jeśli ktoś w moim otoczeniu przesadzi ze spożyciem. Zwłaszcza jeśli jest to ślubny... Wczoraj było tak  - wychodząc mężulo zapewniał mnie - nie opiję się, wrócę o normalniej godzinie, jutro zajmę się Kubą...  A dzisiaj jest tak - zdechlak leży na kanapie, śniadanie zjadł jakieś, ale bardzo szybko się z nim rozstał. Rosołek właśnie konsumuje, ale jak długo się nim nacieszy to nie wiem. I oczywiście prośba - weź Kubę to się prześpię, bo tak bardzo boli mnie głowa. O godzinie powrotu nawet nie będę wspominać. Wściekłam się totalnie, bo kiedy ostatnio szłam do sąsiadki mieszkającej za płotem napić się piwko (jedno), to oczywiście najpierw musiałam uspać Kubę, bo on nie da rady i koniecznie wrócić przed 22, bo on mnie tak prosi (bał się, że jak Młody się obudzi, to nie będzie umiał go uspać...) Bez komentarza po prostu.  Tak więc boczymy się na sieb

Stopień Kumatości

Od jakiegoś czasu obserwuję, jak młody chłonie wszystko co się wokół niego dzieje. A to, że tata był chory i robił "apu" czyli apsik, a to, że krówka na łące robi "am". Albo, że Kinga idzie do niego i trzeba jej szybko, zanim jeszcze wejdzie do domu powiedzieć "papapapapa" to sobie pójdzie. Taki jest gościnny, że tak powiem. Choć moim zdaniem po prostu jej nie lubi, bo z innymi dziećmi próbuje się bawić, a kiedy ona przyjdzie udaje, że jej w ogóle nie ma. Nie zabiera jej zabawek tylko bierze swoje i idzie się bawić do innego pokoje. Sam też woła jeść i  pić. I wiele innych przykładów. Ostatnio na przykład moje dziecko samo przeprowadziło akcję pod tytułem: śpimy w łóżeczku, a nie z mamą i tatą. I w ten oto sposób, sama nie wiem kiedy odzyskaliśmy łóżko na wyłączność. Wprawdzie cena jest taka, że młody często budzi się w nocy, ale konsekwentnie odmawia przeniesienia do nas, tylko trzeba go od nowa usypiać w tymże łóżeczku. Mam nadzieję, że jeszcze kilka no

Dzicz

Piszę zanim szarość znów mnie pochłonie, bo czuję, że wszechogarniająca jesień unicestwia we mnie jakąkolwiek chęć do działania. Od trzech dni mam takiego mega niechcieja, że nawet wizja zbliżającego się weekendu nie zmobilizowała mnie do efektywniejszych działań. Robię tylko to co muszę, żeby nie zarosnąć brudem, nie umrzeć z głodu i nie zapuścić domu. Wena twórcza gdzieś się czai, ale słysząc pluskanie deszczu za oknem, czuje że chyba zawinęła się w koc i drzemie, czekając na lepsze jutro. I żeby przełamać tę chandrowatą passę piszę dla Was. Z nowości... W poniedziałek byliśmy pierwszy raz z Kubulkiem u dentysty. Jak tylko pojawiły się u niego górne jedynki, zauważyliśmy na nich białe plamki świadczące niestety o odwapnieniu. Długie karmienie piersią i nocne cycusianie zrobiły swoje i ostatnio zauważyliśmy, że na jednej z jedynek pojawiła się pomarańczowa plamka. Na szczęście nie jest to jeszcze dziura wg pani dr i jeszcze nie trzeba lapisować. Na razie więc nadal myjemy ząbki tak

Z igły widły ;)

Oj dziewczyny :) ja tu napisałam, że rozmawiamy a nie Robimy - a wy już oczami wyobraźni widziałyście dwie kreseczki na teście ;) ale nie tak szybko. Przede wszystkim dlatego, że mi marzy się już wyjść do ludzi i odliczam czas, kiedy to nastąpi. Początkowo myśleliśmy poczekać, aż Bubulo pójdzie do przedszkola, ale nie wiem czy wytrzymam tak długo ;) teraz jednak pojawiła się myśl, że może jednak młodemu przydałoby się rodzeństwo. Ale nie tak od razu miłe panie :) tylko tak, żeby różnica wieku była ze 3 latka. Poza tym jak pomyślę o tych ciągłych jazdach do lekarza, bo u mnie dodatkowo dochodzi wizyta co miesiąc u endokrynologa z powodu nadczynności tarczycy, to mi trochę mina rzednie. Ponadto myśl o samym porodzie też nie jest myślą wesołą...  Tak więc musimy sprawę tą z mężem moim bardzo dokładnie przedyskutować, więc chyba w najbliższym czasie powiększenie rodzinki nie nastąpi ;) Kochane Moje :) ale miło, że trzymacie kciuki.

O tym jak Taś Taś robiły Pukej i inne Kubusiowe Bajki

No jestem. Wreszcie siadłam i piszę. Nie żebym nie siedziała na dupce przez ostatnie dwa miesiące ani razu, ale po prostu z blogiem mi było jakoś nie po drodze. Z moim oczywiście, bo na wasze zaglądam. Postaram się w skrócie chociaż opowiedzieć Wam, co tam u nas ciekawego i mniej ciekawego. Najpierw hit hitów - Kubuś odstawiony od cyca już chyba jest. Piszę, że chyba, bo stan ten ma miejsce dopiero od soboty i nie wiem, czy jeszcze nie będzie próby odzyskania, ale mam nadzieje ze era cycunia dobiegła końca. Przyczynił się do tego katar, który skutecznie zablokował młodemu ssanie. A że i tak był to już tylko przytulas na zaśniecie, nie pozostało mi nic innego jak skorzystać z okazji i zakończyć karmienie. Oczywiście nie jest słodko i cukierkowo. Młody stwierdził, że ja mu to specjalnie tak zrobiłam, że ssanie nie działa i wieczorami i w południe, kiedy to idzie spać jest na mnie po prostu obrażony. Wtedy rozmawia tylko z babcią albo tatą, a ja najlepiej żebym się do niego w ogóle nie

Kiedy uciekło to lato...

Wciąż jeszcze jest ciepło, ale w powietrzu już czuć ten charakterystyczny zapach. Zwłaszcza rano, kiedy mgły snują się sennie próbując ukryć, że słońce już wstało. Koniec lata. Żniwa ogołociły pola ze zbóż, dojrzewa aronia, bociany też lada moment odlecą. Niedługo pójdziemy do lasu na grzyby, będziemy świętować czwartą rocznicę ślubu. Kubuliński niebawem skończy półtora roczku. Biega już po naszym podwórku jak szalony, wszystko opowie w tym swoim cudnym języku (meglebugudugu). Ostatnio nawet tatę wygonił z sypialni (Kubusiu, chcesz iść spać z tatą?? Odp: Ne ne, taty papa). Naśladuje komara (zzzzzz i śtuk, czyli bzzzzz i ugryzł:) Kiedy zbyt długo już chodzi swoimi ścieżkami przychodzi do mnie, łapie mnie za nogę i mówi: mamoooooo. Ja zawsze odpowiadam: co Kochanie, albo: co Serduszko. I tylko w nocy czasem mówię, że oddam go krasnoludkom, żeby nauczyły go spać. Ale gdy tylko przytula się do mnie, serce mi topnieje. Uwielbia siadać za kierownicą w samochodzie i kierować, wciskać klakson

Garść okruchów

Kubuś wstaje rano, sprawdza najpierw czy jest tata wołając głośno - tatoooooo - i jednocześnie zaglądając na drugą połowę łóżka. Gdy nie ma taty zaczyna głośno wołać - babuuuuuu - i jednocześnie pacyfikować stópkami mamę ;) Taki urok spania z małym łobuzem. Następnie woła, żeby mu podać bajki i czyta, czyli przegląda co chwila robiąc "ooooooo", gdy zobaczy pieska, kotka, bociana lub jakieś inne ciekawe zwierzątko. Tatuś korzystając z urlopu w końcu zrobił dziecku piaskownicę, bo młody zapałał ostatnio nieoczekiwaną miłością do żwirku na podjeździe. Idzie sobie, sam otwiera bramkę i jak tylko zlokalizuje odpowiednie miejsce sadza dupkę i zaczyna rzucać kamykami. Próby zjedzenia były, ale bardzo nieliczne, tak czy inaczej pilnujemy, żeby młody nie częstował się tym wątpliwym smakołykiem. Za to zrobił się strasznie przyklejony do mamy - jak tylko widzi, że oddalam się na więcej niż trzy kroki (chyba że sam ucieka - to co innego) natychmiast woła - mamooooo. Taki etap chyba :)

Tate

Zawsze chciałam, żeby mój synek miał dobry kontakt z tatą. Od samego początku namawiałam Marka, żeby uczestniczył a to w kąpieli, a to w karmieniu, przebieraniu, we wszystkim po prostu. I o ile pampers do dziś jest czymś najstraszniejszym z rzeczy strasznych dla Marka, o tyle w innych kwestiach chłopaki dogadują się bardzo fajnie. W czasie kąpieli np. Marek polewa Kubie plecki wodą, robi z piany górki na rączkach i ogólnie bawi się z młodym, podczas gdy ja myje fałdki małe i duże. Największą radością dla Kubula jest, kiedy rano budzi się a tato śpi z nami w łóżku. Od razu jest wtedy szeroki uśmiech, słodkie: "Tate" i budzenie tatusia, żeby podał misia, włączył radio i ogólnie zaczął dzień pełen zabaw. Kiedy Marek wraca z pracy, obowiązkowo witają się podając sobie ręce :) Marek nauczył go tego i teraz zawsze jak przychodzi jakikolwiek chłopak, mężczyzna do nas to Kuba z każdym wita się podając rękę. A my pękamy z dumy :) Z tatusiem też czyta bajki paluszkiem pokazując, gdzie

O tym jak Leniwce...

Czy wspominałam Wam, że oboje z mężem jesteśmy strasznie leniwi jak chodzi o wyjazdy różnego gatunku?? Zwyczajnie tak. Marek po całym tygodniu pracy, a pracuje również w soboty ostatnio, w niedziele marzy głównie o tym, żeby w pozycji horyzontalnej odpocząć, trochę pobawić się z młodym, który tatusia uwielbia, kocha i nawet o 5 rano przez sen woła: tata. Ewentualnie do tej listy można dodać zjedzenie czegoś dobrego. Wyjazdy kłócą się głównie z zajmowaniem tej pozycji horyzontalnej przez większość dnia, nic więc dziwnego, że jeśli w końcu ruszymy się z domu, to jest to niewątpliwie święto. Ja natomiast korzystam z tych chwil spokoju, kiedy to tatuś z synkiem udają się na spacer i w spokoju przygotowuję obiad, nie zaś biegając co chwilę do młodego, żeby odciągnąć go od kolejnej szafki itp. Bo Kubulo nie wywala rzeczy z szafek, za co chwała mu. On przy nich namiętnie wstaje po czym zamyka i otwiera, co jakiś czas przycinając niestety małe paluszki. Tak więc w tą niedziele miało miejsce t

Pełnia życia

Wiecie jakie jest dziś święto?? Święto Jagnisi, co na blogu w końcu coś napisała :) Co u nas Kochani?? Wraz z pierwszymi ciepłymi dniami wygrzebaliśmy się z zimowego marazmu - koniec z wiecznym niechciejem i marudzeniem. Jak tylko pogoda pozwala Kubuś już od 8 uparcie bierze mnie za ręce i prowadzi do drzwi. Pytam go z poważną miną - chcesz iść na pole?? A on z równie wielką powagą kiwa główką i mówi - tat, tat (tak, tak). I tak sobie spacerujemy, chodzimy do pieska i kurek, czasem babci jakiegoś kwiatka z ogródku zerwiemy. W domu pojawiamy się tylko na zmianę pieluchy, jedzenie lub spanie. No chyba, że jest zbyt gorąco, wtedy próbuję zatrzymać małego wędrowniczka w domu, ale nie jest to łatwe. Nadal karmimy się piersią, choć kiedy jest ciepło i jesteśmy na polu, to Kuba przez cały dzień potrafi o nim nie pamiętać. Za to na sen i w nocy musi być. W lipcu Marek ma urlop - czytajcie: będzie mógł się trochę nie wyspać - i wtedy bardzo chciałabym już całkiem odstawić małego ssaka. Trzymaj

O wszystkim po trochu

Tak, wiem. Znowu Was zaniedbałam. Zaniedbałam Agatę, której chyba od stycznia odpisuję na maila. Zaniedbuję bloga. Zaniedbałam Nefrytowe Zwierciadło, bo nominowała mnie do kolejnej zabawy, a ja skleroza chodząca... Zdjęć nie chce mi się wrzucać. Taka jestem niedobra. Ale odkąd zrobiło się choć odrobinę wiosennie każdą wolną chwilę spędzamy z młodym na podwórku. W domu nie mam kiedy usiąść, bo Kuba ma teraz etap wstawania przy wszystkim i włażenia tam, gdzie go nie potrzeba, więc oka z niego spuścić nie mogę. Na blogi Wasze zaglądam, ale usiąść i napisać po prostu nie mam kiedy. Ja do tego potrzebuję naprawdę chwili spokoju, a tego mam jak na lekarstwo. Znów będzie w odcinkach. Urodziny. Pamiętam, że rok temu wszędzie pełno było śniegu. Pamiętam, jak bardzo dziwnie czułam się w szpitalu - taka jakby na haju. Wszystko było takie inne, nierzeczywiste. Urodził się Kubuś, a ja próbowałam odnaleźć się w tej nowej roli. Pamiętam jak Marek wspierał mnie gdy rodziłam, jak bardzo rozpłaka

Nefrytowo, Urodzinowo

Znów mi się zaległości nazbierało. Zacznę więc od Nefrytowego Zwierciadła i od tego, że nominowała mnie do kolejnej zabawy :) Oto jej pytania i moje odpowiedzi :) 1. Czy jesteś zadowolona ze swojego imienia? A i owszem. Kasiek i Basiek było z mojej klasie kilka a ja, Agnieszka byłam jedyna. Ba, w całej szkole było nas wtedy dwie lub trzy. Lubię oryginalność :) 2. Ulubiony kwiat? Róże w każdej postaci, bo takie najczęściej dostaję od ślubnego :) ale kocham też stokrotki, uwielbiam po prostu. Na naszym podwórku rośnie ich mnóstwo i kiedy kwitną wyglądają bajecznie. 3. Wymarzony cel podroży i dlaczego właśnie tam? Raczej domatorką jestem i o podróżach mało rozmyślam. Za to czasem mam ochotę uciec po prostu jak najdalej... Ale skoro takie jest pytanie - jakieś wyspy tropikalne, żeby na własne oczy zobaczyć te piękne plaże, przejrzystą wodę... 4. Chodakowska czy Wellman? Wellman :) 5. Jakie są Twoje ulubione perfumy? Ostatnio Puma Animagical 6. Co robisz chętniej- gotujesz?

Podaj dalej :)

Nefrytowe Zwierciadło mnie zaszczyciła, więc oto proszę, specjalnie dla Was :) Gdzie jest Twój telefon? - pod łóżkiem w sypialni Twój partner? - oczywiście Mąż Mój Kochany Twoje włosy? - nigdy nie chcą się ułożyć Twoja mama? - teraz lepiej ją rozumiem i bardziej doceniam Twój tata? - bardzo skryty Twój ulubiony przedmiot materialny - książki, komputer, łóżko :D Twój sen zeszłej nocy - lepiej zachowam dla siebie, albo kiedyś nakręcę horror na jego podstawie Twój ulubiony napój - kawa inka z mlekiem Twój wymarzony samochód - to wymarzony samochód mojego męża Pokój, w którym jesteś? - sypialnia Twój eks? - obym go już nigdy oglądać nie musiała Twój strach? - moją tajemnicą Kim chciałabyś być za 10 lat? - szczęśliwą żoną szczęśliwego męża i szczęśliwą mamą szczęśliwego dziecka lub dzieci Z kim spędziłaś ostatnią noc? - z dwoma przystojnymi facetami - mężem i synkiem Jaka nie jesteś? - stanowcza Jaka jest ostatnia rzecz, którą robiłaś, przed tą, co robisz teraz? - rozpies

W odcinkach

Moje pisanie ostatnio wygląda tak: siadam, Kuba śpi, zaczynam pisać, Kuba się budzi, koniec pisania. I zostaje taka niedokończona notka, wisi i czeka, aż sobie o niej przypomnę. Poniżej publikuję pozaczynane w ostatnim czasie posty. Jeżeli wydają się Wam niepełne, niedokończone to tak właśnie jest, bo pisane były po prostu w odcinkach... Odcinek pierwszy: Bo ja nie chcę spać w łóżeczku Bubulo mniej więcej odkąd skończył pół roczku śpi z nami. Wpływ miało na to kilka czynników - szpitale, brak pokarmu a przez to jego częste pobudki... Grunt, że jak się już mały ssak przyzwyczaił, to mu tak zostało. Nie było to zbyt uciążliwe, gdy młody zasypiał wieczorem i na pierwszego cycka budził się dopiero około 2 lub 3 w nocy. Bajka wręcz to była. Potem coś się zmieniło i teraz szczęściem są noce, gdy uda mi się złapać 2 lub 3 godziny snu ciągiem. Przeważnie bowiem od godziny 23 młody co godzinę domaga się: cycy, przytulenia, pić wody, a to usika pieluchę, co nie jest niczym dziwnym p

Bo Kocham...

Wiem, że ostatnio zaniedbałam bloga, a tym samym Was jako moich czytelników. Pisałam rzadko i jakoś tak zdawkowo, od niechcenia. I chociaż nie mogę obiecać totalnej poprawy, to jednak postaram się coś z tym fantem zrobić. Ktokolwiek wie jednak jak się czuje mamuśka (czy też inna nie-mamuśka) siedząca w domu, rozumie, że brak weny nie jest tutaj niczym nadzwyczajnym. Monotonia zwykłych dni powoli staje się przytłaczająca. I pewnie szybko stałaby się nie do zniesienia, gdyby nie te drobne radości, którymi obdarza nas Kuba. Czasem potrafi doprowadzić mnie do szewskiej pasji, kiedy jękiem i płaczem wymusza na mnie coraz to nowe zachcianki. A to do okna popatrzeć na pieska i kurki, a to do wierzy, żeby włączyć radio, a to do tv, a to do łazienki... Z rączek i wszystkoznaczącego yyyyyyy zrobił kierunkowskaz i próbuje rządzić mną, Markiem i dziadkami oczywiście też. Jednocześnie jest źródłem wielu radości, bo sam już umie usiąść, na nóżkach pięknie się opiera, raczkuje do tyłu jak rak. Obiad

Stary Rok - Nowy Rok plus sraczko - żygaczka

Rok temu o tej porze siedziałam sobie z mega brzuszyskiem, którego zawartość co jakiś czas pacyfikowała moje żebra lub pęcherz. Wiedziałam, że będzie to rok wielkich zmian, ale ich rozmiar to tej pory mnie zadziwia. Tymczasem rozkoszowałam się tą błogą nieświadomością, przekładając swoje krągłości z jednego boku na drugi, czytając książki i robiąc wszystko to, na co obecnie nie mam czasu. Potem nadszedł marzec i niecierpliwe oczekiwanie, żeby w końcu przytulić maluszka. Kiedy teraz wspominam tamte dni, wydaje mi się jakby to było całe wieki temu. O porodzie więcej może napiszę innym razem. Grunt, że 20go marca zaczęła się nasza wielka przygoda. Od tej pory, mimo że nie przespałam ani jednej nocy w całości, jak nigdy czuję, że żyję. Pierwszy miesiąc to była jedna wielka nauka. Kubuś uczył się, ze teraz mama jest cycem, który go karmi i rękami, które go noszą, kąpią i przewijają. A ja uczyłam się co znaczą te wszystkie stęknięcia, pierdnięcia i inne różności. I tak zleciała nam wiosna -