Próżnia
Siedzę w pracy, zliczam sprawozdanie o roboczej pulpitowej nazwie KM (czytaj Ku*wa M*ć - przerywniki nadal rządzą) - ktoś w tym GUSie musiał się strasznie nudzić, skoro wymyślił takiego potwora. A teraz ja muszę przez tego ktosia rzucać tymi przerywnikami i liczyć ile papieru zużyła firma w zeszłym roku, ile napojów wypili pracownicy i ile środków chemicznych zużyła sprzątaczka... Medal za debilizm dla tego ktosia po prostu. No i siedzę i liczę. I czuję się totalnie pusta w środku. Po tej ostatniej kłótni po prostu coś we mnie umarło. Codziennie wracam do domu, męża nie ma bo druga zmiana więc tylko Młody nadaje się do dotrzymywania mi towarzystwa. Na teścia i teściową patrzeć nie mogę. Po tym co usłyszałam w sobotę zastanawiam się jak oni mogą zachowywać się tak jakby nic się nie stało. Przedtem wydawało mi się niejako naturalne (czytaj: taka natura teściowej), że przyczepiała się mama męża mego o to czy o tamto. Ale okazuje się, że ja właściwie winna jestem całemu złu świata w nasz