Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Jeszcze mnie telepie...

Bycie przedszkolakiem jest trudne. Wie o tym każda mama niestety. Bo trzeba rano wstać, bo Franek czy inny Maciek zabrał zabawkę... Jest też bardzo fajne, bo można się bawić z dziećmi, stworzyć śnieżynkę z wyklejanek, pomalować całe ręce farbą i dorobić reniferowi rogi... Mój wspaniały przedszkolak początek roku szkolnego miał bardzo dobry. Wracał do domu zadowolony i mówił - dzieci płakały a on nie bo już jest duży. Potem niestety zaczęły się choroby szpital, nieobecności. Kiedy wiec po kolejnej przerwie Kuba poszedł w zeszłym tygodniu do przedszkola byłam pełna nadziei, że może w końcu trochę pochodzi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po południu zamiast dzielnego, zadowolonego chłopczyka zaczął mnie witać rozżalony płaczek. Początkowo myślałam, że to jakiś problem adaptacyjny. Dopiero dzisiaj, po rozmowie z inną mamą dowiedziałam się jaka jest przyczyna płaczu i mam ochotę udusić jego wychowawczynie. Właściwie to uduszę ją w piątek, bo jutro ani mnie ani Kuby nie będzie w przeds
Nie sądziłam, że żeby siąść spokojnie i w końcu napisać parę słów dla Was będę musiała znaleźć się tu gdzie teraz, czyli w szpitalu. Zorientowanych uspokajam - z brzuszkowym lokatorem (albo lokatorką) wszystko w porządku. Niestety Kuba mój po czarnej wrześniowej serii wylądował na pediatrii z zapaleniem płuc. I żebym jeszcze nie chodziła z nim do lekarza i na kontrole to mogłabym pomyśleć - zlekceważyłam  to mam pasztet. Ale naprawdę pilnowaliśmy, dbaliśmy i chuchaliśmy a i tak jest jak jest. Od poniedziałku rezydujemy na pediatrii.  Dzisiaj dyżur przejął Marek i właśnie mi pisał, że musieli Kubusiowi znowu zmienić wkłucie i że tym razem udało się dopiero za trzecim razem... Biedne to moje dzieciątko :( Ja niestety po półtora tygodniowej nieobecności musiałam w końcu pojawić się w pracy, bo sterta papierów urosła do wielkości monstrualnej, a pani Basia już na przemian sapała i trzęsła się, że raportu jeszcze nie ma. Z innych rzeczy to moje samopoczucie po początkowym Arm

Idzie nowe

Rozmawiałam dziś z moją Blogową siostrą emocjonalną Ślifeczką i uświadomiła mi ona, że wciąż mam o czym pisać. Uśmiechnęłam się dzięki niej i mówię - Monia - będzie nowy blog z opowieściami z mojego życia. Potem spotkałam się z moją sąsiadką, najlepszą jaką mam w tej zapomnianej przez świat wioseczce, gdzie bociany spacerują spokojnie po ulicach, jakby to one tu rządziły. Okazuje się, że już nie będzie ona moją sąsiadką, ale o tym co, jak i dlaczego będzie już na nowym blogu... Generalnie dotarło do mnie, że każdego dnia dzieje się tyle rzeczy - ważnych i mniej ważnych, i że te chwile bezpowrotnie przeciekają nam przez palce. I chyba warto je uwiecznić, zapamiętać. Dlatego też wszystkich tych, którzy jeszcze mnie pamiętają i chcą znów czytać proszę o pozostawienie w komentarzach wiadomości a zaproszę Was na moje nowe włości... Do zobaczenia, do przeczytania... Coś się kończy, coś się zaczyna... Monia, Ty już masz zaproszenie...