Under pressure...

Chodzi za mną ostatnio piosenka Davida Bowie... W myślach słyszę pierwsze dźwięki i aż cała się bujam. Do tego piękny głos Gail Ann Dorsey (um baba be) i już jestem cała szczęśliwa. I w końcu przestaję się czuć "under pressure" (dla Ślifki - pod presją).  
Ostatnie dni to dla mnie ciągłe zmęczenie. Przede wszystkim pracą, która zwyczajnie daje mi w kość, ale też ciągłymi mdłościami, które towarzyszą mi niemal przez cały dzień. Rano budzę się i od razu czuję się ble, w ciągu dnia to uczucie pojawia się i znika. A najgorzej jak dopada mnie ponownie wieczorem, kiedy wracam do domu i próbuję zjeść obiad a nie mogę i tylko go skubię. Teściowa na to patrzy i kręci głową - no zjedz coś, przecież musisz jeść...  Codziennie wieczorem patrzę na swój brzuszek i zastanawiam się czy już coś widać. Rano, po tym jak w nocy wstaję i sikam litrami niemal zasypiając przy tym na klopku, po wszelkim brzuszku nie ma śladu, zostają tylko fajne ciążowe cycki :D
W niedziele miałam mały zjazd z koleżankami ze studiów, moimi Kofanymi z którymi zjadłam całe tony warzywek na patelni popijając małym pssst :D Nie licząc choroby lokomocyjnej w czasie podróży w obie strony było super. Ze śmiechu aż bolał mnie brzuch, i nie mogłam się napatrzeć na małego Oskarka, bo nasza czwórca zdążyła się już rozmnożyć od czasu studiów. Następne spotkanie pewnie znów dopiero za rok, ale tradycja musi być.
 
W pracy w końcu przyszedł taki moment, że musiałam powiedzieć szefowi jak wygląda sytuacja. Stres dla mnie był ogromny, tym bardziej, że do rozmowy nieoczekiwanie przyplątał się kolega Maciej. Skomentował tylko, że on się domyślał, pan Wszechwiedzący oczywiście. Szef jak to szef (bo nie wiem czy pisałam, ale to ogólnie fajny człowiek i moje obawy nie wiążą się z jego osobą, tylko ogólnie z tym, że to ciężki okres w firmie i ze stresem jaki funduje mi na co dzień kolega Maciej) - zareagował dość pozytywnie, zaproponował kilka opcji i rozwiązań. Ja starałam się rozmawiać z nim szczerze i wyjaśnić jakie mam obawy. Ustaliliśmy czego oczekujemy od siebie na wzajem. Czyli na na razie pracuję, jeśli stwierdzę, że mi za ciężko zwolnienie (chorobowe) nie stanowi problemu, tylko muszę go wcześniej powiadomić, żeby zdążył znaleźć kogoś na moje miejsce. Rzecz sprowadza się więc do tego, że muszę sama ocenić - dam rade czy nie, czyli tak naprawdę punkt wyjścia. Bo ja sama tego nie wiem i codziennie się nad tym zastanawiam - jest sens się męczyć, czy nie.
Panie z papierka, które tak normalnie trzymają sztamę z Maćkiem powiedziały mi, że jeśli zobaczą, że znowu mnie wkurzył to zrobią mu "harakiri dzikie węże". A moja kochana pani Ala, z którą pracowałam przez pierwsze pół roku i którą uwielbiam, z radości wyściskała mnie i popłakałyśmy się obie. Ja po tej rozmowie uspokoiłam się w końcu, pracowałam sobie swoim rytmem i nie przejmowałam niczym. Jeden dzień normalności, o ile to w ogóle możliwe w całym tym szaleństwie. 
Dzisiaj mam dzień leniwca. Rano miałam zamiar w ogóle nie wstawać z łóżka. Potem, jak Marek z rodzicami pojechali do kościoła wstałam, zjadłam śniadanko i przygotowałam część rzeczy do obiadu. Oczywiście jak wrócili było pytanie, czy jadłam śniadanie :) Zjadłam, z obiadem było nieco gorzej, zobaczymy jak będzie z kolacją... Zmykam odpoczywać...

Komentarze

  1. Nadrobiłam cały twój nowy blog, cieszę się że masz bloga na blogspocie:) Poczytaj sobie moje komenty w notkach bo przeczytalam od deski do deski :) I strasznie się ciesze i gratuluję na twoje maleńswto.jesli masz pytania albo po prostu chcesz o coś zapytać to u mnie zawsze znajdziesz pomoc, pomogę na ile doświadczenie ciążowe i dzieciowe mi pozwoli. idz w końcu na to L4 Buziaki dla 2w1 czyli dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze wiedziałam, że jesteś super babka :) jak będę miała pytania to na pewno się zgłoszę.Buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. No to zrobiłaś wielki krok, który pozwoli Ci czuć się choć trochę spokojniej:-) A ten Twój "kolega" to chyba na drugie imię ma Kassandra, skoro tak wszystko wie :-) Skorzystaj z jego mocy - może przepowie Ci płeć dzidziusia wcześniej niż lekarz :-D Odpoczywaj ile się da! Buziak :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wole chyba nie wiedzieć co on mi jeszcze przepowie :P właśnie odpoczywam, padnięta po całym dniu...

      Usuń
  4. Szef się fajnie zachował, a bynajmniej ja się nie zawiodłam, hehe ;)
    Dobrze wiedzieć, że masz prywatnych ochroniarzy w postaci pań z papierka :D Kolega Maciej niech tam już zaczyna drżeć :D
    Całuski, słoneczko moje :**

    Aaa, i pamiętaj, żeby zrobić ten gipsowy odlew na pamiątkę :D Wiesz, o co chodzi... hihihihi :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Szef spoko ale i tak codziennie 9 godzin na nogach daje mi popalić.... jak wracam to padam jak przecinek.

    A z tym odlewem to zobaczymy. Ja bym wolała taką fajną sesję brzuszkową jaką miała Ania H.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz