Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Zbyt wiele

Otacza mnie chaos. Wiruje wokół mnie zdarzeniami, na które nie mam wpływu, a ja nawet nie próbuje się bronić. Kuba idzie do przedszkola. Zamiast skupić się tylko na dziecku musze walczyć z babcia, ze przeciez sobie poradzi. Że nie on pierwszy, nie najmniejszy i naprawde mówienie, ze nie będzie chodził bo nie, bo się nie zaaklimatyzuje i juz do niczego nie prowadzi. Z Markiem, który jest przerażony faktem, że jego maly synek zostanie na kilka godzin bez mamy i taty. Słów mi brakuje na to wszystko. Czuje, ze nie ogarniam, nie panuje nad niczym... Na dodatek osaczają mnie ciężarne koleżanki. Większość z tych które miały jedno dziecko albo juz się postarały o kolejne, albo są w trakcie, albo intensywnie pracują nad realizacja. Ja natomiast jestem przerażona, ze znowu miałabym przez to wszystko przechodzić. Kocham Kubusia i absolutnie nie żałuję, ze przeszłam te trudna drogę żeby go urodzić, ale boje się, ze kolejny raz nie dam rady... Czuje jednak, że Marek też oczekuje ode mnie nieja

Próżnia

Siedzę w pracy, zliczam sprawozdanie o roboczej pulpitowej nazwie KM (czytaj Ku*wa M*ć - przerywniki nadal rządzą) - ktoś w tym GUSie musiał się strasznie nudzić, skoro wymyślił takiego potwora. A teraz ja muszę przez tego ktosia rzucać tymi przerywnikami i liczyć ile papieru zużyła firma w zeszłym roku, ile napojów wypili pracownicy i ile środków chemicznych zużyła sprzątaczka... Medal za debilizm dla tego ktosia po prostu. No i siedzę i liczę. I czuję się totalnie pusta w środku. Po tej ostatniej kłótni po prostu coś we mnie umarło. Codziennie wracam do domu, męża nie ma bo druga zmiana więc tylko Młody nadaje się do dotrzymywania mi towarzystwa. Na teścia i teściową patrzeć nie mogę. Po tym co usłyszałam w sobotę zastanawiam się jak oni mogą zachowywać się tak jakby nic się nie stało. Przedtem wydawało mi się niejako naturalne (czytaj: taka natura teściowej), że przyczepiała się mama męża mego o to czy o tamto. Ale okazuje się, że ja właściwie winna jestem całemu złu świata w nasz

Przerywnik

Czasem dzieje się coś takiego, że nie pozostaje nic innego, jak tylko głośno i soczyście użyć tradycyjnego polskiego przerywnika. Ja nie wiem, czy to z ludzi wychodzi co najgorsze, czy to może tylko szczera prawda skrywana dotąd szczelnie pod płaszczykiem obłudy. Grunt, że wylazło, wywrzeszczało się, powiedziało co myśli a teraz udaje, że przecież nic się nie stało. Ja pamiętam, bardzo dobrze pamiętam. Od teraz każde usłyszane słowo analizuję, przepuszczam przez nowo nabyty filtr. Kolejny raz przekonałam się, że jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą dupę. Wiecie, gdzie sprzedają przypadkiem takie dupne pancerze?? Bo przydałby mi się bardzo. Przykleimy od razu na stałe.

Krótka forma literacka

Lustro w łazience jest bezlitosne... Kurcze, po co założyli tą mocniejszą żarówkę - wszystkie zmarszczki mi widać. A tak to mogłam chociaż udawać, że nadal jestem piękna i młoda. Muszę zainwestować w porządny krem przeciwzmarszczkowy i taki na cienie pod oczami i taki na kurze łapki i taki na przebarwienia i ... lepiej zmienię żarówkę na słabszą. Wyjdzie taniej.  Czy to wszystko musi spotykać kobietę po przekroczeniu trzydziestego roku życia?? I jeszcze te spodnie. No skurczyły się. Skurczyły się i tyle, bo przecież jak je kupiłam to leżały idealnie. A teraz nagle jakby się nie dopinały, jakby bardzo nawet. Skurczyły się w praniu jak nic. Moje rozmyślania przerywa tupot małych stópek i dobijanie się do drzwi. - Mamo, ćiem bobek! No tak. Moje dziecko ma tak dalece rozwiniętą umiejętność mowy, że czasem mam wrażenie, że uczył go sam mistrz Joda. - Chodź mały Trollu. - Mamo, ty teś bobek. - Już wiem, że ma na dyskusji. Wyciągam nocnik, sadzam na nim małą dupkę, a swoją większą lok

Spotkanie

Poranek. Szarówka jeszcze na ulicach, ludzie śpieszą do pracy. Ja też do pracy, choć bez pośpiechu. W słuchawkach Igor Herbut śpiewa mi pięknym głosem, żebym spojrzała w niebo, choćby na 5 minut... Zamiast w niebo spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Jego - znaczy braciszka mojego najmłodszego. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak bliskie spotkanie trzeciego stopnia - będzie kilka lat chyba. Przystanęłam więc, żeby porozmawiać, nadrobić czas... No i nadrobiłam - usłyszałam, że mam "nie swój kolor włosów, tylko paskudny, fe, okropny rudy. A rude jest fałszywe i wredne. Uśmiechnęłam się tylko, popytałam jak się ma pozostała część rodziny jego, czyli małżonka szanowna. Usłyszałam, że na ten temat uzgodnił z żoną swą, że nie będzie rozmawiał. Ok, jak sobie chcesz. Zapytać źle, nie zapytać też... Pomyślałam sobie, że ogólnie takie perełki i miłe rzeczy słyszę za każdym razem, kiedy jakimś cudem spotykamy się na ulicy. Że przytyłam, że zbrzydłam, że on myślał że ja jakąś socjologię

O miękkiej ale pancernej

Wiecie jak to w zyciu bywa. Jednym zawsze piach w oczy, innym co trochę kopa w tyłek a jeszcze innym czerwone dywany pod nogi... Ja wiem, że zjawisko nepotyzmu jest powszechne, ale to co zaprezentowała ostatnio pani od sraczki nieodwracalnie utwardziło moje cztery litery i niestety wpłynęło na stan hamulców moralnych. Dziewczyna sie do pracy w księgowości nie nadaje. No nie nadaje sie i koniec. Źle przelewy robila, zjadała albo myliła cyfry w księgowaniach i notach. Notorycznie i z częstotliwością przyprawiającą o nerwowy tik (znowu, znowu...). Zasadniczo rzecz ujmując ciężko bylo polegać na jej pracy. Ale to nie ona jest tuman tylko to główna księgowa sie na nią uwzięła. Ona jej od poczatku nie lubiła. I dlatego prezes zamiast podziękować po upłynięciu próbnego okresu zaproponował po prostu mniej skomplikowane stanowisko na dodatek za pieniadze jakie ja będę zarabiać dopiero za kilka lat, o ile wytrzymam tak dlugo w tej firmie. No nóż sie w kieszeni otwiera i rządzą mordu w ocz

O sraczce, co uszami wykipiala

Wbrew pozorom nie będzie o tej złośliwej zarazie, choć złośliwości dziś nie zabraknie. Mam ostatnimi czasy wątpliwą przyjemność wysłuchiwać historii, jakich do tej pory moje uszy nie słyszały. Pewna osoba opowiadała o problemach jakie ktos z jej otoczenia ma z wypróżnieniami. Przetrzymanie regularnego stolca o dwa tygodnie jest na porządku dziennym. Ok. Jakoś moje ucho to zniosło i przeszło nad tym do porządku dziennego. Czerwona lampka zaświeciła mi się, gdy usłyszałam, że ta sama osoba przetrzymała raz sraczkę trzy dni... Dobrze, że można się czasem schować za monitorem, choć w tym przypadku niewiele to pomogło. Gdy po chwili dostałam smsa od współtowarzyszki niedoli - cytuje - mi to by wykipiała uszami - wykipiałam i ja, ze śmiechu. Inna sprawa jest niestety taka, ze owa sraczko... przepraszam - bajkopisarka chodzi po zakładzie i opowiada inne bajki. Miedzy innymi o mnie podobno, choć szczegółów nie znam. Jak poznam, to będzie sraczka że hej. Gwarantuje.