Sinusoida

Dziewczyny, powiedzcie mi, że nie wariuję, albo przynajmniej, że tak nie do końca... Kiedyś, dawno temu zastanawiałam się, jak to jest nosić w sobie dziecko, mieć cudowny okrągły brzuszek. Potem, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie mogłam się doczekać kolejnych etapów, ruchów Dzidziusia, coraz bardziej krągłego i widocznego "bandzioszka". Tylko że ciąża to nie tylko same "ochy" i "achy". To również noce, kiedy nie mogę przekręcić się z boku na bok, bo bolą mnie rozciągające się wiązadła, wstawanie punkt 1:30 na nocne sikanie, spodnie które nie zapinają się już w żaden normalny sposób, chyba że ktoś się domyśla co to jest metoda na gumeczkę, bluzki, które nagle zrobiły się krótkie. To również niezgłębione kratery cellulitu, które jakimś cudem odnalazły drogę na moje uda, choć jak dotąd omijały je szerokim łukiem. Odkryłam je w tym tygodniu i tym samym postanowiłam lepiej przyjrzeć się swojemu "nowemu" ciału. Najgorsze są żylaki na łydkach, paskudne, fioletowe i niestety chyba najbardziej dołujące, bo to skłonność rodzinna w moim przypadku. Patrzę na siebie w lustrze i widzę okropne grube uda, które kiedyś były idealnie szczupłe, o talii już dawno zapomniałam. Tylko czekać na rozstępy. 
Nie przytyłam dużo, tak naprawdę dopiero wróciłam do wagi z początku ciąży, bo przez wstręt do jedzenia na początku schudłam. Więc dlaczego wyglądam tak strasznie?? Może mam jakiś gorszy dzień, hormonalny dołek nastrojowy, który sprawia, że w lustrze widzę siebie przez jakieś dziwne okulary? Czy to egoistyczne, że nadal chcę wyglądać dobrze i podobać się sobie?
Po prostu chciałabym wiedzieć, czy Wy jak byłyście w ciąży to też miałyście swego rodzaju trudność w zaakceptowaniu swojego nowego ciała?? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że od początku do końca wszystko było pięknie, wspaniale i idealnie. Pocieszcie mnie....

A tak z innej beczki - u mnie i Dzidzi wszystko dobrze, rośniemy, gilamy się. Na ostatnim USG Marek był ze mną i podziwiał swoje dzieło. Oczywiście nie oparliśmy się ciekawości i zajrzeliśmy, co tam Dzidziuś ma między nóżkami. Ale to na razie nasza słodka tajemnica. Obecnie największą aktywność Dzidzia wykazuje kiedy jestem w pracy, albo kiedy wracam do domu i odgrzewam obiad. Gdy przychodzi weekend nadchodzi czas spokoju w moim brzuszku, no chyba że właśnie gotuję jakieś dobre jedzonko. Wtedy nadrabiamy zaległości.
To by było na tyle mojego marudzenia dzisiaj. Idę przytulić się do ramion, w których zawsze jestem piękna.

Komentarze

  1. Kochana, jak wiesz, ja merytorycznie nie ustosunkuję się do Twoich pytań :-) Myślę jednak, że jak już będę w Twoim położeniu, to będę świrować jeszcze bardziej! Najważniejsze, że jesteście zdrowi, otoczeni rodziną, miłością i radością :-) Czyli jak od grudnia będziesz w domu, można liczyć na częstsze posty? Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że są rzeczy ważnie (teoretycznie) i ważniejsze. Z tymi postami to nie obiecuję ale postaram się :D buziaki

      Usuń
  2. Agniecha, zapewniam Cię, że wszystko z Tobą w porządku ;) To normalne, że chcesz wyglądać i czuć się dobrze, a w ciąży nie zawsze tak się da... Ja zawsze powtarzam, że nie ten poród straszny co ta ciąża właśnie :D I tak masz dobrze, że dopiero teraz przestałaś się mieścić w spodnie :P Ja się nie dopinałam już w 6 tygodniu, hehe ;) Pamiętam jak będąc w czwartym miesiącu ciąży, odwiedziłam księgarnię, a tam jakaś kobietka mnie z kimś pomyliła i bardzo zdziwiona mówi:
    -To Pani jeszcze nie urodziła?! Przecież tydzień temu się widziałyśmy u takiego i takiego lekarza i miała pani na porodówkę jechać, bo to już tydzień po terminie było!
    Odpowiedziałam, że musiała mnie z kimś pomylić, bo ja jestem dopiero w czwartym mies. ciąży i tydzień temu na pewno nie byłam u lekarza :D
    Spierała się ze mną jeszcze dobre 5 minut, a jak zobaczyła, że jednak nie dam sobie wmówić 9 miesiąca, to niby odpuściła, ale gapiła się na mnie jak na wariatkę, która na dodatek cierpi na sklerozę :DDD
    Więc sobie wyobraź na jaką dorodną słonicę musiałam wyglądać ;)))
    Buziaczki i udanej niedzieli :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to nie pocieszyłaś :P ja w czwartym miesiącu to jeszcze w ogóle brzuszka nie miałam i w pracy się nadziwić temu nie mogli, jak to możliwe. A potem jak mnie wybrzuszyło to już na maksa :P może ten szok wynika też trochę właśnie z tego...
      Miłej niedzieli życzę Kochana :)

      Usuń
  3. Och kochana witaj wśród ciężarnych eheh, właśnie tak to wygląda, ja długo byłam zakochana w swoim brzuszku ale potem przyszedł czas na znienawidzenie celulitu,tłuszczu i rozstępów. potem urodzisz i będzie wcierać kg kremu na wszystko :P ale co tam ciąża jest cudna, i warta bo dziecko jest cudem i warte więcej niż tylko celulit czy rozstępy. przejdzie ci :* buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu ju mi przeszło, zapewne dopadnie mnie za jakiś czas ponowie ale taki widać urok tego stanu i tyle. Ale jesteście Kochane, bo przynajmniej wiem, że nie zwariowałam :P buziaki:*:*:*

      Usuń
  4. Witaj siostro.. zaglądam tu od czasu do czasu żeby przywrócić sobie wiarę w to, że coś jednak może iść dobrze. Tym razem czytanie Twojego bloga też spełniło swoją rolę - wprowadziło pewien dystans, którego mi dziś brakuje. Pozazdrościć Ci tych ramion to zbyt lekko powiedziane:) Mam nadzieje że uda nam się spotkać jutro i że będę miała chęć do opowiadania co u mnie bo rzadko ją miewam. Może wtedy co nieco Ci poopowiadam. W każdym bądź razie pisz dalej takie dobre rzeczy:) Miło się czyta o tym że ktoś jest szczęśliwy. :)
    Pozdrowienia dla Ciebie i Twojego Marka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz