Coraz bliżej

Zaczynam się powoli czuć jak Moby Dick :) poruszam się mniej więcej z taką właśnie gracją. Ale nie licząc ciągłego zmęczenia i trudności ze złapaniem oddechu, to ogólnie jest nieźle. Młody ćwiczy swoje małe kung - fu na moich żebrach i innych wrażliwych częściach mojego ciała, szczególnej mocy nabrał po tłustym czwartku i pączkach :D żebra z prawej strony bolą mnie już właściwie nieustannie. Zaczynam się już zastanawiać, jak to będzie jak wezmę Małego na ręce i ogólnie nie mogę się już doczekać. Nadal jednak nie miałam kiedy wyciągnąć Marka na większe zakupy, więc najważniejszych rzeczy z wyprawki - ciuszków na wybranie, łóżeczka i wielu wielu innych - jeszcze nie mamy. W nagrodę za to kupiłam Kubusiowi ostatnio mięciutkiego pajacyka. Oto on:
Ten pajacyk to tak na pocieszenie chyba, bo na większe zakupy naprawdę nie mamy ostatnio czasu. Najpierw nie było kiedy, potem Marek załatwił sobie oko (opiłek mu się wbił w pracy) i nie nadawał się na żadne wyjazdy. Jak już doszedł do siebie, to musiał mnie wozić po lekarzach, bo to akurat terminy wizyt wypadły (gineoko i endo), a samej nie chciał mnie puścić w taką zimę. W przyszłym tygodniu ma szkolenie i tak naprawdę dopiero w sobotę za dwa tygodnie będziemy mieli okazję, żeby kupić co trzeba. Mam świadomość, że to tak naprawdę ostatni dzwonek, bo jak Młody stwierdzi, że ma już dość, to Marek będzie musiał wszystkie te rzeczy kupić sam :P a tego byśmy chyba oboje nie chcieli ;) także trzymajcie dziewczyny kciuki, żeby jakoś się to wszystko zgrało. Jutro jedziemy na urodziny mojego chrześniaczka, za tydzień kolejne urodziny, tym razem bratanicy, ale tu jeszcze nie wiemy czy damy radę, bo obawiam się, że po całym tygodniu wyjeżdżania z domu o 6 a wracania na 21 (praca a po pracy ten kurs) to w niedzielę Marek nie będzie marzył o niczym innym jak tylko lenistwo i święty spokój. A ja będę się nudzić jak mops w domu... Bo bez samochodu uziemiona jestem skutecznie. Dzwonią i piszą do mnie - a to młodsza siostra, a to koleżanka - jak siedzisz w domu to przyjedź - a ja nie mam się jak ruszyć i muszę każdemu z osobna tłumaczyć, że Marek mi samej nie pozwala się włóczyć kiedy jest tak ślisko. Taki los.

Komentarze

  1. Jaki słodki pajacyk ;) Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę w nim Kubusia :D Kurcze, mam nadzieję, że jednak zdążycie wszystko kupić PRZED rozwiązaniem i nie będziesz się musiała stresować, że czegoś jeszcze nie masz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też mam taką nadzieję, ale może nie będzie tak źle. A pajacyk jest cudny, taki milutki, że aż chce się do niego przytulać :)

      Usuń
  2. Ale tez czas pędzie, dopiero co pisałaś o teście ciążowym a tu już tak blisko finału. Pajacyk śliczny, imię dla synka również.
    Nie zdziw się jak przenosisz i będzie czekała na jakiś skurcz czy cuś heehe :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tak sobie myślę na razie, że lepiej, żeby się Młody nie śpieszył, bo może tatuś zostać z wyprawką do kupienia. Nawet torby nie mam jeszcze spakowanej. Ale masz racje - czas zapiernicza - sama nie mogę się nadziwić, że to już tak blisko:)

      Usuń

Prześlij komentarz