Dla Ciebie wszystko...

Zaczęło się od czekania. To znaczy, ogólnie wszystko zaczęło się o wiele wcześniej, to jednak ta historia swój początek ma w czekaniu. Najpierw na magiczną datę, potem na to, żeby wreszcie było po. W poniedziałek, 18 marca pojechaliśmy do szpitala, bo niepokoiło mnie to, że Dzidek bardzo mało się rusza. Po wcześniejszych kłopotach z tętnem wolałam jechać i sprawdzić, czy na pewno wszystko jest dobrze. Ktg wyszło dobrze, ale byłam już po terminie więc zostawili mnie w szpitalu.
Nie będę Wam opisywać jak rodziłam, bo to historia dla ludzi o dość mocnych nerwach. Grunt, że po ponad 15 godzinach męki, w końcu zdecydowano o CC - przyczyna - niewspółmierność porodowa. Tłumacząc na polski - rozwarcie zatrzymało się na 7 - 8 cm, szyjka trzymała, młody nie chciał zejść do kanału... Gdy lekarz wyjmował Kubę, usłyszałam tylko: nic dziwnego, że nie chciał się urodzić, cztery kilo jak nic (dokładnie 4,250) po czym okazało się, że dodatkowo był owinięty pępowiną. Cieszę się, że dla niego wszystko to skończyło się dobrze. Jesteśmy już w domu i oswajamy się ze sobą nawzajem. Największym wyzwaniem dla mnie jak na razie okazało się karmienie, nie licząc samego wstawania po porodzie. Najpierw prawie nie mogłam się ruszać, więc przystawienie go do piersi wymagało pomocy położnej. Potem nie chciał chwytać jednej brodawki, więc też próby, próby i wspólna nauka. Kiedy już nauczyliśmy się oboje, jak to się robi okazało się, że pokarmu jest jeszcze za mało jak dla takiego smoka i trzeba go dokarmiać. Teraz zaś pokarmu chyba jest dość, ale dwa razy na dobę ma takie napady głodu, że jak zacznie jeść to bite dwie godziny wisi na cyckach. Najgorsze są przez to noce, ale skoro wiem, że może się najeść, to karmimy się do skutku, a ja po prostu odsypiam za dnia. Na razie pierwsza doba w domu za nami. Cieszę się, że mam tego mojego breloczka cyckowego. Patrzę na Niego i wiem, że warto było wytrzymać to wszystko. Przez cały ten czas był ze mną Marek. Pomagał jak mógł i umiał, masował po plecach w czasie bóli krzyżowych, podawał wodę do picia, wstać po skurczu i co najważniejsze - po prostu był ze mną. Teraz jest tak zakochany w Kubusiu, że aż napatrzeć się nie mogę. Po powrocie do domu okazało się, że równie zakochana jest babcia. A ja, choć zmęczona jestem po prostu szczęśliwa...

Komentarze

  1. GRATULACJE!!! Jesteś bardzo bardzo bardzo dzielna! Życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, radości z każdego dnia razem, cierpliwości i siły. Pozdrawiam Cię serdecznie i proszę powitaj Kubusia od blogowej cioci Agaty :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak postępów w porodzie, zatrzymanie akcji na 8cm rozwarciu, Mały owinięty pępowiną, w końcu decyzja o cesarce... A Ty to wszystko przetrwałaś i jeszcze mówisz, że jesteś SZCZĘŚLIWA... I to się chyba nazywa bezgraniczna miłość matki do dziecka, jak wiele potrafimy znieść dla tych naszych małych istotek...
    Byłaś bardzo dzielna, Aguś! :) Możesz być z siebie dumna, Kochana moja :****
    Uściski i całusy dla Was :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wam ---GRATULUJEMY--- Cieszę się razem z wami, ten czas to jest najlepszy czas jaki masz w życiu, ja to wspominam ze łzami radości, nie ma nic piekniejszeo.
    Buziaki dla was i Kubusia no i pokaż nam go :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. serdecznie gratuluje narodzin Kubusia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz