Kupa szczęścia i łzy bezsilności

Nigdy nie sądziłam, że to napiszę. Cieszę się jak nie wiem co, kiedy moje dziecko zrobi kupkę. Wszystko przez to, że od początku były z tym jakieś historie. Kiedy więc zaczął je robić coraz rzadziej, tak co drugi dzień, zaczęłam się zastanawiać czy wszystko jest w porządku. Czy go brzuszek nie boli, czy może zjadłam coś, co spowodowało zatrzymanie. Taka trochę jestem mamuśka panikara niestety. Okazuje się jednak, że niepotrzebnie szukałam dziury w całym. Kupki są, rzadko bo rzadko, ale kiedy już się pojawiają nie da się ich przegapić :) Gdy nadchodzi ta chwila jest wielka radość i chwalenie Kubusia - czy to normalne to już pomińmy ;)
Są jednak takie chwile, kiedy łzy bezsilności same cisną się do oczu. Od początku starałam się trzymać dietę. Jakoś tak wydawało mi się to zrozumiałe, że skoro w ciąży starałam się odżywiać zdrowo, to tak samo powinno być kiedy karmię piersią. Unikałam rzeczy ciężkostrawnych i takich, które mogłyby spowodować kolkę albo inne dziadostwo. Teraz kiedy Kuba skończył miesiąc, zaczęłam powoli urozmaicać swoją dietę. Zwyczajnie brakuje mi normalnego żarcia. O ile na schabowego reakcja była pozytywna, tak chleb już powodował wieczorne bóle brzuszka. Po odstawieniu chleba dziecko już zupełnie spokojne. Dzisiaj skusiły mnie klopsy. No i masz babo placek - cały wieczór Kubuś płakał i prężył się, a ja płakałam razem z nim. Jutro na obiad rosół, jeśli wieczór będzie spokojny to będę niemal pewna, że dzisiejsza akcja była właśnie przez te klopsiki.
Takie jest macierzyństwo. Kupy szczęścia przeplatają się z łzami bezsilności.

Komentarze