Z dalekiej podróży

Dziwny jakiś ten wieczór. Młody śpi w łóżeczku, z trudem położony. Marek w pokoju obok ogląda "Gran Torino" (polecam miłośnikom dobrego kina) i tam będzie dziś spał. Ja zawinęłam laptoka (nie poprawiać) pod pachę, zapakowałam się do naszego, pustego niestety dziś łóżka i klepię dla Was bardzo zaległego posta. Skąd taki obraz?? Nikt się z nikim nie pokłócił. Po prostu Marka jakaś zaraza chce dopaść, a on nie chce zarazić Młodego, no i mamy przymusową separację.
Ostatnie dni były trudne. Wczoraj wróciłam do domu z Młodym po 10cio dniowym pobycie w szpitalu. Półtora tygodnia temu zaczął nam w nocy wymiotować tak, że aż się odwodnił. Nie bardzo na szczęście, ale i tak wystarczająco, żeby skończyło się kroplówką. Wieczorem kładliśmy się spać, niby wszyscy zdrowi, a w nocy już tak wesoło nie było. Rano, kiedy było widać, że bez pomocy się nie obejdzie, spakowaliśmy się szybko i pojechaliśmy na pogotowie. Po założeniu kroplówki Młody trochę odżył, ale nadal czuł się źle, plus kabelek wystający z rączki, którego musiałam nieustannie pilnować, żeby nie wyrwał drugą rączką, plus nowe nieznane miejsce i mieliśmy w ten sposób prawie cały dzień płaczu z przerwami na krótkie drzemki. Początkowo była wersja, że to wirus. Kiedy na drugi dzień mu się poprawiło stwierdzili, że pewnie reakcja pokarmowa. Dopiero po badaniach moczu okazało się, że winowajcą jest (była) bakteria e-coli w drogach moczowych. Włączyli antybiotyk, dożylnie co niestety wiązało się z dwukrotną zmianą wkłucia podczas kuracji. Biedny Kubulo ma siniaki po igłach zarówno na rączkach jak i na stópkach. Już niby było dobrze, a w sobotę Kuba znowu zaliczył wymioty. Niby mniejsze niż za pierwszym razem, ale też była kroplówa. Tym razem schodziła całą noc, więc niestety na drugi dzień byłam nieprzytomna. Do tego stopnia, że kiedy obudziłam się w poniedziałek rano, byłam przekonana, że Kuba nie dostał antybiotyku o 22 i zapytałam o to pielęgniarkę. Zdziwiona stwierdziła, że to raczej niemożliwe. Po chwili wpadła na salę inna, już nie tak miła i naskoczyła na mnie, że głupoty opowiadam, że przez te głupoty ona może mieć poważne problemy. Powiedziała, że ona antybiotyk Kubie dała, a ja byłam wtedy tak zaspana, że aż nieprzytomna. Starałam się wytłumaczyć jej, że nic złego nie miałam na myśli. Poprzednią noc miałam bardzo ciężką i widać zasnęłam tak twardo, że nie pamiętałam tego, że przychodziła do nas. Przecież jako matka mam też prawo zapytać, czy lek był podany, skoro tego nie pamiętałam. Tak czy inaczej przeprosiłam ją, ale sytuacja nie była przyjemna. Wczoraj w końcu nas wypisali, teoretycznie zdrowych, bo wyniki wyszły w końcu dobrze. Tymczasem młody zwymiotował nam w samochodzie zanim w ogóle zdążyliśmy wyjechać z miasta. Spanikowaliśmy i wróciliśmy do szpitala. Tam chcieli go znowu zostawić, żeby znów zrobić badania ale po namyśle się nie zgodziliśmy. Młody zwymiotował tylko raz, a nie serią tak jak wcześniej. Po krótkiej drzemce widać było, że poczuł się lepiej, a my nie chcieliśmy niepotrzebnie narażać go na kolejne igły i stresy. 
I oto jesteśmy w domku - dzisiaj już drugą noc. Na razie na szczęście nic bardzo niepokojącego się nie dzieje. Widać, że chyba znowu dokuczają mu swędzące dziąsła, bo ślina leje się rzeką a rączki wędrują do buzi nieustannie. Oprócz tego, przez ten czas mama była na syneczka na wyłączność, więc teraz ciężko go nawet na chwilę odłożyć.
Opowiedziałam, to teraz idę spać. Marek już też śpi, a mi nie pozostaje nic innego jak pójść w ślady moich mężczyzn i odpoczywać.

Komentarze

  1. Trzymajcie się dzielnie! Naprawdę przykro mi, że spotykają Was takie "przygody"... Jesteście super rodzinką, szybko reagujecie i jesteście razem, więc na pewno wszystko będzie dobrze i poradzicie sobie z każdą przeciwnością. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że już jesteście :**
    Odpoczywaj Kochana po tym szpitalu, dzielna jesteś bardzo :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się właśnie dlaczego nic nie piszesz, taka pustka i cisza na blogu.
    Rany nie miałam pojęcia co u was się dzieje, cieszę się że jesteście w domu, 10-dni w szpitalu to cała wieczność.
    Powiedz mi skąd mu się wzięła taka poważna bakteria w moczu? ktoś ci coś wyjaśniał? tłumaczył? czy w tych nerwach i stresie nikt cię nie informował.
    Dużo zdrówka i spokoju wam życzę. Buziaki i Przytulaski dla Kubusia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi- wiem co to znaczy chore dziecko.. choć mój Syn ma tylko katar, ja bardzo przeżywam jego chorobę. Zdrowia dla synka życzę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz