O słońcu zza chmur

Jestem, żyję :) Wiem, że znów długo Was zaniedbywałam. Brak mi czasu na pisanie, w ogóle na wszystko, bo młody najchętniej to siedziałby na mamusi non stop (dosłownie tak). Taki się ręczny i mamusin zrobił, że szok. Przydałyby się cztery ręce i zapasowy kręgosłup. Mam nadzieję, że to tylko taki etap, bo mój Bubulo jest już naprawdę ciężki. No i w domu ciężko zrobić cokolwiek, jeśli każda próba posadzenia go, choć na chwilę kończy się rykiem. A co poza tym u Bubula?? Ma już 6 ząbków :D jednego ledwo co widać, ale już ugryźć nim potrafi. Pełza po łóżku, ale tylko wtedy kiedy coś naprawdę fajnego i zakazanego jest poza zasięgiem :) w innych przypadkach lenistwo bierze górę i łatwiej jest zrobić mega ryk, żeby dostać upragniony przedmiot. Cfane to moje dzieciątko, ot co. I wygadane :) kiedy nie chcę zrobić tego, na co on ma koniecznie ochotę głośno krzyczy NYNYNYNYNY :) a w tych rzadkich chwilach, kiedy bawi się sam gada sobie pod nosem - tatatataaaatatatia i tym podobne :) bo potrafi też dia dia, ba, i wiele innych. Pleciuga po mamusi :)
Ja zaś byłam dziś u endokrynologa i w końcu mam dobre wieści. Odstawiamy leki i na razie wszystko jest ok, znaczy remisja. Cieszę się, tylko za uszami mam cały czas myśl, że już raz było dobrze - cudowne trzy lata bez leków. A potem znów to samo. I tym razem pani dr uprzedziła, że ta konkretna zaraza tak ma, że co jakiś czas pokazuje rogi. I że prawdopodobnie będzie się za mną wlekła do końca życia. Niby o tym wiedziałam, ale usłyszeć to od lekarza, to zupełnie co innego. I tak sobie myślę, ile czasu mam tym razem. I właśnie dlatego nie potrafię się tak do końca cieszyć z dzisiejszych dobrych wieści.

Komentarze

  1. Trzeba być dobrej myśli, Aguś :*
    P.S. Gdzie ten obiecany filmik? :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. będzie :) nie wiem kiedy ale będzie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz