Złudzenie

Mam koleżankę ze studiów. Taką, którą do tej pory uważałam, za dobrą a nawet bardzo dobrą, jeśli nie przyjaciółkę. Ot trzymałyśmy się razem we cztery i choćby nie wiem co, co jakiś czas była choćby krótka wiadomość - co u Was, jak żyjecie, jak Wam się układa. I chociaż nasze drogi rozeszły się po świecie, to mam świadomość, że jak do którejś z nich napiszę, to zawsze otrzymam odpowiedź. A i mnie nieraz mile zaskoczy telefon, bądź obszerniejsza wiadomość na fb.
No ale wróćmy do tej koleżanki. Zawsze była najbardziej skryta z nas wszystkich. Ale też mieszkamy najbliżej siebie, nasi mężczyźni znają się jeszcze ze szkolnych czasów, więc pizza w czworo, teraz pięcioro raz na jakiś czas się zdarzała. Zawsze też przy tej okazji opowiadałyśmy sobie co tam u nas, a właściwie ostatnio to my opowiadaliśmy z Markiem, a oni głównie słuchali. (Dopiero teraz sobie to uświadomiłam).
Ostatnio miała miejsce sytuacja, która każe mi sądzić, że przeceniłam naszą znajomość.  Nie chcę się wdawać w szczegóły dotyczące ich związku. Tak czy inaczej, nie są jeszcze małżeństwem, więc po cichu trzymamy kciuki i czekamy na jakieś fajne wieści. Kiedy się spotykamy zawsze pytamy, co nowego licząc na szczerą odpowiedź i czekając na wiadomości o rychłym ślubie. Tak samo kibicowałabym pozostałym dziewczynom z naszej paczki. Zawsze odpowiedź była - nic nowego, wszystko po staremu. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy w zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się z zewnętrznego źródła, że on, czyli chłopak tej mojej koleżanki buduje dom. Ten dom już stoi, nawet dachem jest przykryty i trwają prace w środku, więc budowa nie zaczęła się wczoraj. Owszem, na ostatniej pizzy chłopak ten rzucił półgębkiem, że bawi się w stolarza i murarza, a na pytanie - co buduje, stwierdził, że plebanię przy kościele. Rzeczywiście w jego miejscowości niedawno wybudowano dużą kaplicę, więc nie było do końca wiadomo, czy żartował, czy mówił serio. Dziwna z ogóle sytuacja. Rozmawialiśmy o tym z Markiem i razem stwierdziliśmy, że to dziwne, że zrobili z tej budowy taką tajemnicę. Przecież, gdyby nam powiedzieli, to byśmy im tylko pogratulowali, ucieszyli się, że razem coś planują. Zrobiło mi się przykro, że osoba, którą uważałam za bliską tak mnie potraktowała. To tak jakbym ja była teraz w ciąży, a powiedziała jej dopiero jadąc do szpitala rodzić. A może przesadzam... Sama nie wiem. Markowi też widziałam, że zrobiło się dziwnie, bo zna tego chłopaka jeszcze dłużej niż ja tą koleżankę. A wy co sądzicie o tym wszystkim??
Zaznaczam, że do tej pory nie miało miejsce nic, co podważyłoby nasze wzajemne zaufanie. Więc może po prostu ona nie była tak dobrą koleżanką, za jaką ją uważałam??

Komentarze

  1. Hmm sama nie wiem co ci napisać, faktycznie budowa domu to jest taka rzecz o której się mówi bo człowiek się po prostu cieszy że czyni taka rzecz. Ja sama o remoncie kuchni na przykład pierwsze co to mówiłam mojej przyjaciółce i Wam na blogu. Co do rodziny to z tym już była inna historia bo nie mówiłam i dowiedzieli się dopiero przez przypadek. Może mieli jakieś powody żeby to ukrywać? No ale jakie z drugiej strony? Wydaje mi się, że czasem te wszystkie przyjaźnie i czas jaki nas dzieli od ich ''rozkwitu'' pokazuje ile naprawdę znaczą dla innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. My też mamy takich znajomych co niby dobrze i znamy się od lat a zawsze tylko słuchali co u nas i pytali a nic od siebie ukrucilam tą znajomość do minimum ostatnim czasem i się nie denerwuje. Bo ukrywali przed nami dużo faktów a tylko jak coś chcieli to się spotykali.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu nadrabiam zaległości :) Nie wiem czemu ale moją pierwszą myślą było, że Oni wygrali w lotka i żeby uniknąć pytań skąd maja pieniądze woleli to zataić :D
    A tak na serio Aga to może faktycznie uważałaś koleżankę za kogoś więcej niż naprawdę była...Smutne to, ale takie niestety jest życie, nie wszystko jest tak jak byśmy chcieli. Przytulam mocno :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz