Jak piłeczka

Siadam i zaczynam pisać. Słowa jakoś tak nie pasują do siebie jedne obok drugich. Kasuję po raz kolejny. Nie to, że nic się nie dzieje, po prostu wena poszła się paść na zielonej łące i za cholerę nie wie kiedy wrócić... 
Urodziny Młodego zleciały nie wiem kiedy. Mam w domu sprytnego dwulatka, który uwielbia zwiedzać szafki i przytulać się do mamy. Cudny jest, tylko nadal w nocy chochliki podmieniają mi dziecko na nieśpiącego marudka. Rano oddają cudnego śmieszka, który w swoim własnym języku opowiada mi o tym, że śnił mu się "maaa" (kot) i robił "am mniam" (no jadł coś) i tym podobne... 
Święta też zleciały, gości jak zwykle tyle, że w domu ciężko się zmieścić ale atmosfera miła i fajnie nam czas minął. Siostrzeniec Męża się zaręczył, sąsiadka moja Monia też. No i Iwonka też w końcu. Wiosna normalnie. 
Tymczasem szukam pracy... Dziś miałam kolejną rozmowę, tym razem w sprawie stażu. Jeszcze nie zdążyłam dobrze wejść i już widziałam, że nic z tego. Szkoda było paliwa. Wkurzyłam się i po raz kolejny robiłam objazd po firmach, żeby porozwozić CV. To nic, że odbijają mnie jak piłeczkę. Będę szukać nadal. Tak się właśnie czuję - w domu obijam się o ściany, o garnki, o marazm który powoli mnie ogarnia. Szukając pracy odbijam się od własnych ograniczeń i ludzkich uprzedzeń.
Ale ogólnie mam siłę na uśmiech, bo wiem, że czas który poświęcam Młodemu jest ważny. Myślę o Kasi mojej. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślała, bo tak nie powinno być i tyle. Obie jesteśmy jak te piłeczki, tylko ją ktoś wrzucił na kort do squosza normalnie... Mam nadzieję, że w końcu będzie dobrze. 
No więc idę odbijać i obijać się dalej.

Komentarze

  1. czasem trzeba poczekać na powrót weny dłużej:) Ja też chwilowo zniknęłam ale za to przeczytałam już dwie książki nowe od Ciebie:*
    Życze powodzenia w szukaniu pracy wiem jak to wygląda niestety ale w końcu gdzieś ta praca musi na nas czekać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana! Wena wróci. Tak, znam to uczucie, kiedy wiem, że muszę, bo się uduszę, a tu kicha. Masakra.
    Oby niedługo było lepiej. Ważne, że tak, jak ja Urwisy, Ty masz Młodego. Trzeba dsqć rade:-)
    Pozdrowienia z Urwisowa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz kochana pisz, nawet jak nie masz weny - w końcu i ta zaraza nie może się chować wiecznie ;)
    A za Kasię trzymam kciuki - musi być dobrze :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz